W poprzednim tygodniu narzekałam na brak nauki i nudę. COFAM SWOJE SŁOWA! Od tego tygodnia jestem zawalona książkami, a będzie jeszcze gorzej.
Zaczęła mi się biochemia. Coś czuję, że to głównie ona wypełni mój czas aż do wakacji ( oby nie dłużej :P). Ćwiczenia bardzo by mi się podobały, gdyby nie asystent, który trafił się mojej grupie. O doktorze studenci wyższych lat nie wypowiadają się najlepiej, co nie wróży łatwego przebrnięcia przez zajęcia. Co tydzień czeka nas wejściówka decydująca o naszym uczestnictwie w ćwiczeniach. Po zaliczeniu możemy wykonywać doświadczenia. Jak na razie nauczyłam się tylko pipetować i używać wirówki, ale z czasem przyjdą bardziej skomplikowane czynności. Czuję się jak na eliksirach w Hogwarcie, nawet mam swojego Snape'a :D!