czwartek, 20 lutego 2014

49) patomorfa

Od poniedziałku znowu pomieszkuję w Mieście Moich Studiów. Po pięknym czasie lenistwa i odpoczynku brutalnie zostałam przywrócona do rzeczywistości. Od razu trzeba było zabrać się do nauki, a nieużywany przez dwa tygodnie mózg nie chce ze mną współpracować :(
W tym semestrze miało czekać mnie dużo zmian. Zajęcia miały być prowadzone z innymi asystentami, immunologia i angielski zostały zastąpione patomorfologią. Po pierwszym tygodniu mogę się podzielić swoimi wrażeniami.

Zacznę od całkowitej nowości! Patomorfa! Zajęcia rozpoczynają się półtoragodzinną prelekcją. Jeśli ktoś popełnił mój błąd i przeczytał odpowiedni rozdział w podręczniku to nie wyniesie z niej kompletnie nic nowego. Skrypt to chyba przepisane slajdy, których prowadzący nie omawiał, tylko czytał ^^ Potem następuje pół godziny przerwy, po której wracamy na salę ćwiczeń, otrzymujemy preparaty i oglądamy przez godzinę aż do końca zajęć. Nikt ich nie omawia, czasem nawet ciężko doprosić się asystenta o wskazanie jakiegoś szczegółu. Ale mimo to bardzo mi się podoba. Robbinsa czyta się z przyjemnością :O, wszystko jest logiczne i nie przepełnione nazwami białek i związków. Przynajmniej na początku. A katedra wydaje się ludzka. Nawet pozwalają mieć jedną niepoprawioną dwoję i jedną nieobecność! No i znowu mam szansę wyżyć się artystycznie, malując w zeszycie tkanki, komórki, patologie i takie tam różne :D Do tego nie tylko dla nas wszystko jest nowością, katedra też nie może się odnaleźć w tej sytuacji. Wcześniej zajęcia miała z trzecim rokiem. Ćwiczenia były zblokowane i ciężko jest się im przestawić na cotygodniowe oglądanie każdej grupy.
Biochemii bałam się najbardziej. Co prawda z miedzi stałam się specjalistką, bo w obawie przed dr W. nauczyłam się wszystkiego co przyszło mi do głowy. W tym samym czasie zajęcia mają trzy dziekańskie grupy. Z każdej wyczytano pierwsze 5 osób i stworzono grupę do ćwiczeń podlegającą danemu asystentowi. Przed zajęciami razem z R. która przyszła mi towarzyszyć z niepokojem wypatrywałyśmy jacy prowadzący wchodzą do sali. Przy dr W. serduszko stanęło mi na moment a potem zaczęło bić ze zdwojoną siłą. Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zacieszu gdy okazało się, że trafiłam do asystenta z poprzedniego semestru. Aż się docent zapytał czy tęskniłam :D
Z fizjologii lista przydzielonych asystentów została udostępniona dużo wcześniej. Do każdego trzeba uczyć się inaczej, lepiej czytać inne podręczniki, niektórzy powtarzają pytania, u innych nie ma co na to liczyć. Przygotowałam się psychicznie, naumiałam, przyszłam na zajęcia i prawie zderzyłam w drzwiach z moją poprzednią prowadzącą, która zamieniła się, żeby móc prowadzić do końca naszą grupę. Z tego powodu nie jestem zadowolona, nie przypadłyśmy sobie do gustu. No ale zajęcia zdałam, więc do przodu!

Luźno jakoś strasznie w tym semestrze. Nudzić mi się zaczyna, robić nie ma co. Nauki jakoś strasznie mało o.O Nie jestem przyzwyczajona do takiego traktowania.

3 komentarze:

  1. Coś takiego... Za to na mordorowej anatomii asystenci zmienili się chyba wszystkim, choć oni sami często tego nie chcieli.Tym sposobem moja sekcja straciła nieocenionego dra L. ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rok wcześniej też tak było. A teraz tylko nasza grupa taka wyjątkowa.
      Oj jak my go uwielbialiśmy! :( Może chociaż nie trafiliście najgorzej? Bo jeśli zaopiekowała się wami dr S. to podwójnie współczuje!

      Usuń
  2. chciałbym zostać studentem medycyny, bardzo cikeawy kierunek, zobaczymy jak wyjdzie mi w tym roku w nauce, wtedy będę mógł coś myśleć.

    OdpowiedzUsuń