Pierwszy egzamin tej sesji mam już za sobą! Cieszę się z małego sukcesu, mimo, że egzamin był najłatwiejszy i trzeba było się postarać, aby go nie zdać. Cieszę się też, że jednak udało mi się zdać ostatni temat z biochemii i byłam do niego dopuszczona.
Na egzamin praktyczny z biochemii zapisywaliśmy się na konkretne godziny. Cała tura jednocześnie wchodziła na salę ćwiczeń i losowała oznaczenie do wykonania. Następnie każdy dostawał surowicę z numerkiem i podchodził do swojego stanowiska, gdzie czekały pipety, odczynniki i instrukcja. Oznaczenia były tak dobrane, żeby nikomu trudności nie sprawiły. Trzy probówki, jeden odczynnik, wzorzec, woda destylowana i próbka surowicy. Nawet pipety były nastawione. Spektrofotometrem też nie trzeba było się martwić. Asystenci wprowadzili odpowiednią długość fali.
Drugim etapem egzaminu było rozpoznawanie osadów moczu pod mikroskopem. Leukocyty, nabłonki, erytrocyty, kryształy kwasu moczowego, bakterie, drożdże, wszystko oglądane kilkakrotnie na zajęciach wcześniej.
W moim przypadku nie obyło się bez komplikacji. Najpierw potrącona wylałam swoją próbkę surowicy na stół i musiałam poprosić o nową. A potem przypadkowo przekręciłam makrośrubą i obraz moczu zniknął sprzed moich oczu. Zanim zdążyłam naprawić swój błąd pani oceniająca umiejętności studentów zajrzała w mój mikroskop i zdenerwowała się odrobinę. Krzyknęła, że jeżeli nie ustawię obrazu to nie zaliczy mi egzaminu :P Ze zdenerwowania zajęło mi to dwa razy więcej czasu niż zazwyczaj, ale ostatecznie podpisała mi moje wypociny i mogłam zdać wszystkie wyniki swojemu egzaminatorowi. Przesympatyczna pani magister z uśmiechem wpisała mi zaliczenie i nareszcie byłam wolna! :D
Na egzamin praktyczny z biochemii zapisywaliśmy się na konkretne godziny. Cała tura jednocześnie wchodziła na salę ćwiczeń i losowała oznaczenie do wykonania. Następnie każdy dostawał surowicę z numerkiem i podchodził do swojego stanowiska, gdzie czekały pipety, odczynniki i instrukcja. Oznaczenia były tak dobrane, żeby nikomu trudności nie sprawiły. Trzy probówki, jeden odczynnik, wzorzec, woda destylowana i próbka surowicy. Nawet pipety były nastawione. Spektrofotometrem też nie trzeba było się martwić. Asystenci wprowadzili odpowiednią długość fali.
Drugim etapem egzaminu było rozpoznawanie osadów moczu pod mikroskopem. Leukocyty, nabłonki, erytrocyty, kryształy kwasu moczowego, bakterie, drożdże, wszystko oglądane kilkakrotnie na zajęciach wcześniej.
W moim przypadku nie obyło się bez komplikacji. Najpierw potrącona wylałam swoją próbkę surowicy na stół i musiałam poprosić o nową. A potem przypadkowo przekręciłam makrośrubą i obraz moczu zniknął sprzed moich oczu. Zanim zdążyłam naprawić swój błąd pani oceniająca umiejętności studentów zajrzała w mój mikroskop i zdenerwowała się odrobinę. Krzyknęła, że jeżeli nie ustawię obrazu to nie zaliczy mi egzaminu :P Ze zdenerwowania zajęło mi to dwa razy więcej czasu niż zazwyczaj, ale ostatecznie podpisała mi moje wypociny i mogłam zdać wszystkie wyniki swojemu egzaminatorowi. Przesympatyczna pani magister z uśmiechem wpisała mi zaliczenie i nareszcie byłam wolna! :D
Bardzo podoba mi się tegoroczne załatwienie sprawy wpisywania się na fakultety. Pierwszy rok zorganizował sobie kolejki pod dziekanatem od 12 w nocy dnia poprzedzającego zapisy. Przynieśli sobie śpiwory, termosy z gorącą herbatą... A my wylosowaliśmy kolejność zapisów i starości po wpisaniu członków swojej grupy na odpowiednie fakultety wysyłali listę do starosty kolejnej grupy, gdzie każdy mógł wybrać sobie temat, na którym wciąż zostały wolne miejsca. Po wszystkim lista zostanie dostarczona do dziekanatu :)
Gratulacje!!! :D Piszesz że egzamin prosty a dla mnie to i tak czarna magia.
OdpowiedzUsuńCiekawe macie zwyczaje na waszej uczelni. Aczkolwiek śpiworki i termosy dla mnie zawsze brzmią fajnie, nawet jako biwak przed dziekanatem.
Dziękuję :)
UsuńDodaj do śpiworków skawiny i atlas anatomiczny :( od razu dużo gorzej to brzmi...
Gratuluję :) u mnie jest tak samo - za co bym się nie wzięła to zawsze jakiś problem i dwa razy więcej stresu :p
OdpowiedzUsuńale jak to wszystko ciekawie brzmi: mikroskopy, bakterie, erytrocyty.. Nie mogę się doczekać kiedy to wszystko stanie się moją codziennością :)
Czy na każdym medycznym uniwersytecie odbywa się egzamin praktyczny z biochemii? Myslałam, że zaliczenie jest teoretyczne. Mikroskop, probówki, odczynniki..jak ja tego nie lubię! Wg poleceń to wykonywaliście czy jak? Gratuluję oczywiście! Z racji, iż zachowujesz anonimowość co do swojej uczelni, proszę tylko potwierdź lub nie czy studiujesz na GUMie. Dziękuję za odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńW Krakowie żadnego praktycznego z biochemii nie ma, chociaż mamy laborki w ciągu roku :)
UsuńNie na każdym :) U nas mamy praktyczny, praktyczno-teoretyczny i teoretyczny.Także ful wypas :P
UsuńDostaliśmy instrukcje jak wykonać doświadczenie. Wszystko było wypisane. No i egzamin raczej był formalnością :)
GRATULACJE!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kcuiki za następne :))
Dziękuję! Przydały się :))
UsuńOpis praktycznego bardzo przyjemny, szkoda tylko, że nerwy podczas takich egzaminów szaleją nieco. Gratsy!
OdpowiedzUsuńHAHAHA, śpiwory pod dziekanatem.. wyobrażam sobie miny pań tam pracujących, gdy rano przyszły do pracy. :D
Moje najszczersze gratulacje!
OdpowiedzUsuń;))
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, egzaminy praktyczne z tego przedmiotu nie należą do najłatwiejszych. Dobrze, że pomimo tych małych incydentów udało Ci się go zdać. Gratuluję i trzymam kciuki za kolejny rok studiów :)
OdpowiedzUsuńW sumie nie było najgorzej. Sama sobie wszystko utrudniłam :) Dziękuję :)
UsuńEgzaminy praktyczne na każdym medycznym kierunku: fizjoterapii, pielęgniarstwie czy samej medycynie nigdy nie należą do łatwych. To wtedy wychodzą umiejętności, które później okazują się niezbędne w uprawianiu tego zawodu. Gratulacje i oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńM kiedy nowy post?! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!!! Czekam niecierpliwie na nowe wpisy :)
OdpowiedzUsuńGratuluję! Ja wspominam biochemię źle, nie zdało 3/4 roku, sama znalazłam się w tej szczęśliwej mniejszości, ale tydzień czekania na wyniki był masakrą.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: aftermedlife.blogspot.com
Genialny blog! Czekam na wpisy i życzę powodzenia na studiach :D
OdpowiedzUsuń