poniedziałek, 22 lutego 2016

63) Dermatologia

           Już kilka razy zabierałam się za napisanie tu czegoś. Jednak po każdym „witajcie” zamykałam stronę. Głupio to brzmi po rocznej przerwie. Cokolwiek bym nie napisała, brzmi to głupio. 
Dawno mnie tu nie było. Początkowo zaglądałam na bloga i skrzynkę, ale z czasem ochota na pisanie odeszła mi całkowicie. Dopiero niedawno z ciekawości sprawdziłam co na blogu słychać. Ilość oraz treść waszych komentarzy i maili bardzo mnie zmotywowała! 

Zanim nadrobię wszystkie zaległości opowiem Wam o bieżących sprawach. W końcu jestem świeżo po sesji, więc jest o czym. Niby tylko dwa egzaminy, a miesiąc z życia wyjęty.



Dermatologia.
       Ten kto studiował na mojej uczelni w tym momencie pewnie krzywi się na samo wspomnienie Pani profesor.
Myślałam, że będzie nudno. Cały tydzień dobierania nastolatkom dziesiątego leku na trądzik, zbierania wywiadu i włóczenia się po korytarzu. Jakie moje wyobrażenia były błędne. Znaczy, nie robiłam nic ciekawego, za to emocji było mnóstwo! 
Pani profesor wprowadziła na swoim oddziale odpowiednią atmosferę. Asystenci sami w strachu, chowali swoje sekcje w gabinetach i zabraniali wychodzić. Przecież na korytarzu można się na Nią natknąć! Przed wyjściem do toalety zza drzwi wychylała się jedynie głowa studenta. Gdy Pani profesor nie była widoczna na horyzoncie, można było szybciutkim krokiem przemierzyć korytarz. 
Osobiście najbardziej podobał mi się „obchód": pani profesor na środku przy biurku, wokół reszta lekarzy, z tyłu rezydenci i studenci, wszędzie gdzie jeszcze tylko znaleźli kawałek miejsca. Najlepiej było przyjść wcześniej i zakamuflować się gdzieś pomiędzy regałami. No i absolutnie nie rzucać się w oczy! 
Przyszedł pacjent chory na łuszczycę. Profesorka wystawiła dłonie, a pielęgniarka oddelegowana do tego zadania założyła jej rękawiczki. Pani doktor pochyliła się przez biurko i przyjrzała zmianom pacjenta. Następnie odwróciła się do trzech studentek, które zajęły wolne krzesła zamiast schować się za tłumkiem lekarzy (błąd). 
- Jaki jest wykwit pierwotny w łuszczycy?
- Wysyp… - zaczęła pierwsza z dziewczyn.
- No chyba pani żartuje! Może kolejna pani?
Odpowiedziała jej cisza.
- Dwója, dwója i pani też dwója.
Wystawiła dłonie, pielęgniarka przysunęła miseczkę. Pani profesor zdjęła rękawiczki i wrzuciła do naczynia. Polecam wyobrazić sobie tę scenę, żeby w trakcie nie wybuchnąć śmiechem. 
Blok zaliczany jest na podstawie egzaminu ustnego, najczęściej z panią profesor. Trzeba przygotować się z budowy skóry, semiotyki (wykwitów pierwotnych i wtórnych pojawiających się na skórze), leczenia zewnętrznego w dermatologii, kiły (najpowszechniejsza choroba!) i przydzielonego rozdziału w książce. Podczas tygodnia zajęć każdy student „dostaje” swojego pacjenta do opisania stanu dermatologicznego, zebrania wywiadu i zbadania. Właśnie ze schorzenia na które cierpi wylosowany chory jest się przepytywanym podczas egzaminu. 
Na wyrok oczekuje się w bibliotece. Atmosfera straszna, wszyscy nerwowo doczytują jeszcze to co umieją najgorzej, pytają się nawzajem, powtarzają. Raz na jakiś czas wchodzi ktoś, kto jest już po wszystkim i natychmiast zostaje otoczony tłumkiem ciekawych studentów.
- Ona ma przed sobą prezentacje, pyta z niej dokładnie wszystkiego, nie możesz nawet jednego podpunktu pominąć. Mnie się zapytała o rodzaje plastrów!
- Oblałam, kolega nie umiał odpowiedzieć i kazała mi mówić za niego. Nie słuchałam wcześniej, więc zapytałam czy mogłaby powtórzyć pytanie. A ona stwierdziła, że nie umiem i przyjdę jeszcze raz.
- Impetigo herpitiformis. Podobno w wykładzie z ciąży było. A przecież miała nie pytać z wykładów.
- Te małe proszki sobie powtórzcie!
No i jak tu zachować spokój? 
Sekretarka zawołała naszą sekcję. Zajęłyśmy pięć krzeseł naprzeciwko Jej biurka.
No i było miło! Pani profesor nie zadawała pytań z kosmosu. Gdy odpowiedziałyśmy bezbłędnie to o nic nie dopytywała. Mi przez przypadek udało się nawet Ją poprawić. Bez żadnych konsekwencji przyznała mi rację!
Nie taki diabeł straszny! :D

10 komentarzy:

  1. Twój blog był jednym z pierwszych, jakie zacząłem czytać przed dostaniem się na medycynę. Naprawdę fajnie, że wróciłaś do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak pierwszy raz trafiłam na twojego bloga, byłam po maturze. Teraz na tej samej uczelni, na tym samym wydziale, zaczynam patomorfę. :D Jak ten czas leci! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patomorfa, fuuuuj! Chyba najgorszy przedmiot w mojej dotychczasowej karierze. Powodzenia! :)

      Usuń
    2. Dziękuję!
      Chociaż chyba się z tym przedmiotem również nie polubię. :D Pierwsza wejściówka - już zdążyłam poznać doktora P.. Tego się nie spodziewałam.

      Usuń
  3. Gratuluję :) Czyli nie taki diabeł straszny. Moim zdaniem najbardziej narzekają osoby, które nic nie potrafią ale myślą, że powinni zaliczyć i już

    OdpowiedzUsuń
  4. na tej medycynie wiekszosc z was to niedouczeni cwaniacy, nie dziwi mnie postawa pani profesor, juz na 4 roku odbija wam palma i cierpicie na NARCYZM i manie wielkosci bo bedziecie lekarzami, arogancja w wiekszosci z was nie zna granic, wiem to bo pracowalam na uczelni 10 lat

    OdpowiedzUsuń
  5. Niektórzy profesorowie tak już po prostu mają. Moim zdaniem jednak dermatologia to bardzo ciekawy kierunek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak to jest, że komentarze motywują autora. Dlatego je piszemy :D

    Ważne by po każdym ciosie, powstać silniejszym. Co bywa jednak czasem dość trudne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż, no musi czasem być i tak. Mnie też uwlił na dermatologii więc łączę się w bólu :(

    OdpowiedzUsuń