Uwielbiam sesję! Nie mam zajęć, na które zawsze muszę być przygotowana, nie mam kolokwiów z różnych przedmiotów dzień po dniu, mogę spać ile mi się tylko podoba, mogę rozplanować naukę do egzaminu tak, że zawsze wystarczy czasu na wpadnięcie na bloga, obejrzenie serialu i wyjście na imprezę, mogę wrócić do domu i materiał ogarniać we własnym łóżeczku z herbatką zrobioną przez mamę. Ten przyjemny czas umila mi biologia molekularna razem z Drewą, cytobiochemią, Sadlerem, Kadłubowskim, Osuchowską, pytaniami z poprzednich lat i z naszych kolokwiów, artykułami z pubmedu i innymi ciekawymi pozycjami. Mam nadzieję, że od lutego ani razu nie użyję etykiety „Biologia molekularna” na moim blogu. Mam szczerze dość wkuwania na pamięć nazw tysięcy białek, bo prawdę mówiąc nie widzę w tym sensu…
Poprzedni tydzień przeznaczony był dla osób, które miały zaległości do zaliczenia, aby mieć dopuszczenie do sesji. W końcu zmobilizowałam się żeby zdać angielski. Niby to łatwe, a zawsze się olewa gdy nie ma czasu, bo czeka zbyt dużo kolokwiów. Byłoby głupio zaliczyć histologię, anatomię itd., a dostać warunek z angielskiego, więc w końcu ruszyłam cztery litery i do zajrzałam do podręcznika. Test okazał się oczywiście formalnością, ale przynajmniej nie wisi nade mną. Następne zdam w pierwszym terminie żeby potem nie biegać za zaliczeniem.
Aaa, no i napiszę jeszcze o imprezie z okazji zaliczenia klatki piersiowej. Tak rzadko gdziekolwiek wychodzę, że takie zdarzenia trzeba dokładnie dokumentować! Byłam z SR i jego znajomymi z grupy, bawiłam się świetnie, mam mnóstwo nowych plotek, kilka haków na SR :D
No i czekam na kolejną po zdaniu pierwszej sesji w życiu :) !
Uczelnia znowu przegina. Tym razem po usłyszeniu nowych ustaleń opadła mi szczęka i do tej pory nie mogę uwierzyć. Trwa też walka o kilku studentów, którzy mają być skreśleni z listy. Wśród nich jest kolega z grupy, więc mocno trzymam kciuki.
To takie prawdziwe, że aż smutne... |
Koniec odwlekania momentu powrotu do embriosyfu… Podejrzewam, że to mogłoby być nawet przyjemne gdyby do każdego procesu nie dorzucać kilkunastu białek… Trzymajcie kciuki :)!
Czytałam na wyrywki te Twoje posty:P Chyba nic nie pominęłam:D Ja Ci życzę wytrwałościiii :D o! :))
OdpowiedzUsuńCo do tej grafiki 'Medical student' Hm... ja może medyczna nie byłam ale też czasem kładłam się spać nad ranem :P
Bardzo podoba mi się nazwa etykiety: cedwahapięćoha :P Jest taka.... wymowna! :D
Ooo, wytrwałość się przyda, dzięki :D
UsuńNiemedyczna? A jaka :D?
Prawda? Jak ja czasem coś wymyślę to łuuuhuu :D!
A... bardziej przyrodnicza, o :P Ale, że studiowałam dziennie i zaoczne, to czasem trzeba było sobie zorganizować czas na naukę... w środku nocy, no :P
UsuńOj szczęściaro! Też o takiej sesji marzyłam. Niestety upchnęli nam wszystkie egzaminy i zaliczenia w 1 tygodniu, dzień po dniu :(
OdpowiedzUsuńBiologia, zwana u nas za przeproszeniem "molekurwą", to rzeczywiście masakra. Te białka chyba będą mi się po nocach śniły. Jak już w końcu pójdę spać ;)
Ale embriologię lubię, może dlatego, że mało nas z niej obowiązuje - tylko to co na wykładach było.
Trzymam kciuki i miłej nauki ;)
molekurwa <3 kradnę :D!
UsuńU nas z embriologii nie muszę wiedzieć nic poza białkami... tak czy siak nie znoszę :(
Obowiązkowo trzymam! :) Mam nadzieję, że za rok to ja będę o to prosić. :D I za kolegę też trzymam. Będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
Usuń