piątek, 1 lutego 2013

18) ferie

Zaliczyłam pierwszy semestr medycyny. Przed chwilą katedra biologii opublikowała na stronie wyniki egzaminu. Moje zaliczenie było pewne, ale mimo wszystko dopóki nie dostałam oficjalnego potwierdzenia musiałam panikować. Świadkiem był A., czekający ze mną na dworcu na mój autobus do domu. Moje zdenerwowanie chyba mu się udzieliło, bo po zobaczeniu liczby punków ze szczęścia porwał mnie w ramiona, wzbudzając śmiech u innych podróżujących. Moja pewność siebie nie wynikała z posiadanej wiedzy, zdecydowanie nie. Po prostu znałam większość pytań, które pokrywały się z egzaminem z poprzedniego roku. Test pisaliśmy w turach, ktoś z pierwszej dał znać co należy przerobić do egzaminu. W efekcie nie znałam 8 odpowiedzi i udało się zdobyć ponad 90%!
Mało kto wpadł na pomysł przerabiania tych pytań, ponieważ zmienił nam się przedmiot, uczyliśmy się innych rzeczy i dlatego zakres materiału pokrywał się z naszym tylko w niewielkim stopniu. Teoretycznie miało nam to ułatwić zdanie, ale nie wiem czy byłoby tak kolorowo gdybym była w pierwszej turze. Takim oto sposobem pożegnałam się z biologią molekularną, z którą nie chcę mieć więcej nic wspólnego! Mogę wyrzucić z pamięci wszystkie białka i pozbyć się strasznego nawyku dostrzegania w niewinnych nazwach enzymów, kinaz i innych takich paskudztw :( Moment, w którym mogłam wszystkie materiały do nauki tego przedmiotu wrzucić do teczki i schować głęboko w szafie jest cudowny i chętnie powtórzę go w następnej sesji. 

Zakończenie sesji uczciliśmy jedną z najlepszych imprez na jakiej byłam. Poznałam mnóstwo ludzi, wytańczyłam się tak, że nogi będą mnie boleć chyba przez tydzień, upiłam się, poznałam sporo nowych plotek, poczułam, że żyję, a moje życie nie ogranicza się do siedzenia nad książkami. Medycyna imprezuje bardzo intensywnie, bo ma na to mało czasu. Gdy już trafi się okazja to trzeba ją w 100% wykorzystać :D Straty, zwłaszcza, że przyszło około 100 osób są niewielkie, więc mam nadzieję, że gospodarze jeszcze raz zorganizują u siebie domówkę. 

Wspomnę jeszcze tylko o nauce do egzaminu i nareszcie kładę się spać. Nigdy nie wierzyłam, że człowiek potrafi znaleźć sobie tysiące wymówek żeby nie zaczynać nauki. Sprzątanie, czytanie blogów, oglądanie seriali, siedzenie na facebooku, aby marudzić, że nic się nie umie, nawet oglądanie żubrów ( wciąga! ) było ciekawsze od zabrania się za biolomolo...


FERIE <3! 

8 komentarzy:

  1. Gratulacje!!! Fakt, pierwsza tura- Prometeusze roku:)) Ale mam nadzieję, że nic im nie wywiną na drugim terminie. Dziś rano wstałam, okazało się, że jest 14, a ja absolutnie nic nie muszę robić. NIC. Najpiekniejszy poranek od wakcji. Miłych ferii, jeszcze tylko 11 semestrów:D
    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D! I wzajemnie!
      Dokładnie! Nawet otoczenie uczelni wydawało mi się sympatyczniejsze gdy nic nade mną nie wisi. Teraz tylko dwa tygodnie słodkiego nic nie robienia :D
      Odpoczywaj i do zobaczenia 18 lutego :D
      A za pierwszą turę mocno trzymamy kciuki i dziękujemy :*!

      Usuń
    2. Gratulacje:D Życzę spokojnych ferii i należytego odpoczynku ;)))

      Usuń
  2. Widziałam kiedyś na jakimś blogu odliczanie "1/12 studiów za mną" i teraz sama myślę w takich kategoriach :))) Chociaż w moim przypadku to 1/10 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba takie rozpocznę ;) No i w moim przypadku też 1/10, bo skrócili nam te nasze studia, teraz mamy pięć lat ;)

      Usuń
    2. jak 5. 6 :) ten szósty rok też jesteś studentką :)

      Usuń
    3. Staż to już nie to samo :D można powiedzieć, że właśnie do niego odliczam :D

      Usuń