piątek, 14 czerwca 2013

34) szkiełka

Sesja trwa. Atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Coraz więcej osób zostaje z wrześniowymi terminami. Największy strach budzi histologia. Przez ostatnie dni przed katedrą zbierały się tłumy studentów, kolejki ustawiały się na kilka godzin przed rozpoczęciem przeglądów. Mikroskopów było za mało, ludzie dostawiali sobie dodatkowe krzesła z sąsiedniej katedry anatomii, siadali po kilku na jednym stanowisku, czasami przynosząc własny sprzęt. Po godzinie w pomieszczeniu nie było czym oddychać. W końcu z sali zaczęły ginąć szkiełka i katedra odwołała przeglądy… Po namowach zgodzono się na ich przywrócenie, ale tylko dla poszczególnych grup dzień przed egzaminem. W nauce bardzo pomagał Atlas, któremu bardzo dziękuję za pracę włożoną w opisywanie preparatów. Uratował dupę wielu studentom, gdyby nie on zdawalność na pewno byłaby dużo niższa. 

W dzień egzaminu przybyłam pod sale dużo wcześniej. Część mojej grupy już czekała pod drzwiami, nerwowo powtarzając szczegóły możliwe do zaznaczenia na preparatach. Egzaminował profesor i docent, który budzi przerażenie w studentach. Każdy modlił się żeby do niego nie trafić. Gdy profesor pojawił się w drzwiach wszyscy rzucili się, aby trafić do jego grupy. Ochoczo nas przygarnął, pozwalając wylosować z wielkiego pudła kopertę z dziesięcioma szkiełkami. Usiadłam na samym końcu sali schowana za wszystkimi stolikami. Numerki do rozpoznawania preparatów zostały zaklejone taśmą izolacyjną, ale można było je dojrzeć gdy przystawiło się bliżej światła z mikroskopu. Ewentualnie moje miejsce pozwalało mi na odklejenie taśmy, ale nie korzystałam z tego sposobu. Przytarczyce, których nigdy nie potrafię rozpoznać, gruczoł krokowy, gruczoł piersiowy czynny, jajnik, wciśnięty gdzieś na obrzeża szkiełka pomiędzy jajowód, stanowiący większość preparatu, głowa szczura… czyli to co M. lubi najbardziej… Wybrałam kolejność, poukładałam szkiełka i podeszłam do profesora. Był bardzo miły, zaznaczał same przyjemne, charakterystyczne i niewymyślne komórki. Gdy dłużej się zastanawiałam to nawet mi podpowiadał. Nie zrobiłam żadnego błędu i mam dopuszczenie do części teoretycznej, która nie będzie już taka przyjemna… 

Pożegnałam się też z genetyką. Zaliczenie tego przedmiotu odbywało się w formie ustnej. Asystenci zapraszali do swojego gabinetu kilkuosobowe grupy i zadawali pytania dotyczące zajęć, na które uczęszczaliśmy cały semestr. Każdy miał zapewnione 3 i walczył jedynie o wyższą ocenę. Na zakończenie przygody z genetyką kliniczną zabrano nas na oglądanie prezentacji o nowotworach, którą przespałam schowana za monitorem komputera.


Padam! A to dopiero początek :(

Przysłane przez Q, który dzielnie znosi moje sesyjne depresje i marudzenie :D 


19 komentarzy:

  1. Pamiętam swój egz praktyczny z histologii. U mnie nie wzbudzał on takich emocji. Nie zdawały go pojedyncze osoby. Trzeba było się postarać, żeby go oblać. My mieliśmy zdjęcia preparatów i nawet w 3 godz przed egzaminem można było się nauczyć i zdać bez problemu.
    Nie mniej gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      U mojego egzaminatora też trzeba się postarać :D ale u docenta zdać już nie jest tak łatwo. U nas budzi to emocje, ale teoria budzi większe. Mam nadzieję, że chociaż na koniec katedra wykaże się ludzkimi odruchami i się nad nami zlituje powtarzając część pytań :)

      Usuń
  2. Misia wkurwia sesja-padłam<3 Gratuluję zdania! U nas nauczenie się w 3h to trochę niemożliwe.Też miałam szczurzy łeb, łożysko i maaasę pokarmówki- szczęśliwie zdałam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. łożysko.... Fuj!
    Tobie też gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję! :D
    U nas to inaczej wyglądało. Preparaty były już ustawione. I po kolei się podchodziło i pisało na karcie odpowiedzi. No i były 2 elektronogramy (które sfotografowaliśmy 2 dni przed zaliczeniem, więc każdy je umiał).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tak było na semestralce. Cieszę się z takiej formy, bo zawsze można coś dopowiedzieć, a przy wpisywaniu na kartę odpowiedzi nie ma takiej możliwości, gdy nie do końca trafi się w klucz. Podczas tamtej sesji ludzie nie zdawali, wpisując np: "mięśniówka żyły". Prawidłową odpowiedzią była: "mięśniówka gładka żyły" :P

      Usuń
    2. Klucz. Fuj, ble i w ogóle największe zło wszechświata! ;)

      Usuń
    3. Aż się matura przypomina :D

      Usuń
    4. A pamiętasz jak wtedy marudziłyśmy? Teraz do matury nauczyłabym się chyba w miesiąc ;)

      Usuń
    5. Pamiętam :D Ale mam wrażenie, że od tamtego czasu minęło już kilka laaaaat :D

      Usuń
  5. Super, gratulacje! :) Też miałam u profesora, bardzo przyjemnie i szybko poszlo :) Chociaż jak juz tylko zerknełam na szkiełko i zobaczyłam szurzą glowe to sie przeraziłam :D
    Teraz to dopiero będzie jazda...
    No ale 1/5 za nami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczurzy łeb... Dobrze, że chociaż szczegół na nim znośny :D
      To w porównaniu z tym co nas czeka to pikuś :D!

      Usuń
    2. Cóż takiego może być na głowie szczura? My mieliśmy tylko ząb w rozwoju.

      Usuń
    3. Tam jest dużo wspaniałości :) ślinianki, tarczyca, mózg z móżdżkiem, jakaś część oczka, wibrysy, włosy, oczywiście ząbek i języczek, moja współlokatorka narzeka na tkankę tłuszczową brunatną do niczego nie podobną.

      Usuń
    4. Do dziś jej nie widziałam :D
      Jeszcze kostnienie na podłożu chrzęstnym i mezenchymatycznym, przysadka, szyszynka, tarczyca, chrząstki tchawicy, nozdrza, ucho z n Cortiego... :) Pytanie czego tam nie ma :P Szczury na tej uczelni są wyjątkowe :D
      Jutro harcore, osobiście wyczuwam wrzesień jak nigdy :)

      Usuń
  6. aaa miałam rację! wiedziałam, że dasz radę!!:D gratuluję, bo na pewno nie było to łatwe, ale wysiłek się opłacił. i powodzenia dalej:*

    OdpowiedzUsuń
  7. No, a jakże:D Ja tam nawet nie zdążyłam się zmartwić:D <3 GRATULUJE :)))))

    OdpowiedzUsuń