środa, 20 listopada 2013

43) pierwsze kolokwium

Ostatnio wszystkie swoje wypowiedzi zaczynam tak samo. Tym razem podobnie chciałabym przeprosić za tą długą nieobecność. Jest mi jeszcze bardziej głupio, ponieważ nawet nie mam żadnego przyzwoitego wytłumaczenia. Biochemia nie wypełniła mi w całości wolnego czasu. Mam go aż za dużo i przeszkadza mi to w systematycznej nauce, nie potrafię się zmobilizować i skoncentrować na pochłanianiu wiedzy. Nie mogę się też zabrać za dokończenie postu i głównie stąd wynika moje chwilowe zawieszenie blogowania.
A na uczelni sporo się dzieje. Cały rok uspokaja się powoli po wynikach z biochemii, które przyniosły szok dla wielu studentów. Sama nie mogę uwierzyć, że osoby zwolnione w tamtym roku z egzaminów, zdające wszystko w pierwszych terminach mogły nie zaliczyć kolokwium. A jednak! Jestem bardzo ciekawa w jaki sposób prace są oceniane… Jutro odbędzie się drugi termin. Moja grupa panikuje, opuszcza zajęcia, żeby mieć więcej czasu na kwasy nukleinowe. R. też pisze, trzymam za nią mocno kciuki i publicznie życzę powodzenia!
Niektórym rozpoczęły się fakultety. W tym roku dziekan wymyślił, że każdy student drugiego roku musi uczestniczyć w dwóch wybranych przez siebie zajęciach rozwijających jego zainteresowania. W praktyce przychodzimy na uczelnię o 18, przesypiamy/wegetujemy/marnujemy czas na czytanej prelekcji i rozchodzimy się do domów o godzinie 21 niezdolni do dalszego myślenia i uczenia się na następny dzień. Fakultety miały sens, gdy przygotowywały do przyszłej specjalizacji, trafiały w zainteresowania studentów, ale wprowadzenie ich na drugim roku jest zwykłą pomyłką. Nikt nie zwróci na nie uwagi zajęty biochemią, fizjologią, immunologią albo onkologią. 
Opowiem też kilka słów o onkologii. Jaram się nią okropnie, bo to pierwsze zajęcia, na których mamy kontakt z pacjentem. Oczywiście przekazują nam fragmenty teoretycznej wiedzy, ale nareszcie mamy możliwość przeprowadzenia wywiadu, zbadania. Pacjenci są cudowni, pozwalają się dotykać, nie mają nic przeciwko naszym pytaniom. Dotykałam guza piersi! Byłam w szoku, że można w swoim organizmie wyhodować coś takiego. Nowotwór nie nadawał się do operacji ze względu na swój rozmiar. Zdecydowano się na terapię chemią, aby zmniejszyć raka, a dopiero następnie lekarze dokonają zabiegu. Rozmawialiśmy również z kobietą z guzami w jamie brzusznej, u której wciąż dokonywano wycinania mięsaków macicy. W tym czasie w brzuchu urosło jej mnóstwo guzów, z których jeden miał średnicę 20cm! Bardzo podobają mi się te zajęcia, nawet jeśli muszę na nie dojechać do centrum mojego miasta.
Ćwiczenia z biochemii nareszcie nabrały tempa. Podobają mi się tylko wykonywane doświadczenia, a nie wejściówka przed każdymi zajęciami. Nareszcie mogę wykonać to o czym do tej pory czytałam tylko w książkach. Jako maturzystka nie spodziewałam się, że w przyszłości będę izolować DNA z krwi czy przeprowadzać elektroforezę. 
W czasie mojej nieobecności obchodziłam urodziny. Mój Q. zapewnił mi z tej okazji zabawę na miesiące, a nawet lata. Jako prezent dostałam śliczny, błękitny stetoskop, dzięki któremu potrafię ocenić czy człowiek ma w klatce piersiowej serce. Poza tym nie wiele więcej jestem w stanie usłyszeć. Ale mimo to mocno się nim jaram i tylko czekam na dni gdy ktoś pokaże mi jak się nim poprawnie posługiwać i słyszeć różne nieprawidłowości.

12 komentarzy:

  1. Jak widać na medycynie nigdy nic nie wiadomo, raz nad wozem, a raz pod nim. Cieszę się, że Ty masz za sobą koło z biochemii i nic nie musisz poprawiać.
    Fakultety to zło. Ja mam je od pierwszego roku i to, co opisałaś (wegetowanie, tracenie czasu, blabla), jest świętą prawdą!
    Trochę zazdroszczę zajęć z pacjentami. One muszą być o niebo bardziej ciekawe niż pusta teoria z książek i siedzenie w klasach. Na pewno dużo z tych zajęć wyniesiesz.
    K. to chłopak? :)) Trafił w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Q. :) wkradł mi się błąd. Tak, rzeczywiście trafił w dziesiątkę :)

      Usuń
    2. patrzę, że fakultety na każdej uczelni tak samo interesujące i przydatne... pozdrawiam z drugiego końca Polski;)

      Usuń
  2. Cześć! Bardzo podoba mi się Twoj. Często tu zaglądam. Jestem na pierwszym roku leku w mordorze i jestem zalamana. Chciałabym prosić o jakieś rady? Nie potrafię ogarnąć tego wszystkiego..nawet z ang mam tyly. Szczerze jedyne co zaliczyłam to kolos z anat. Ale teraz znów goni czas a ja już nie moge.. bardzo chce byc lekarzem ale martwie, czasem mam dosc jak czytam i nic z tego nie wiem. Jak to było rok temu? Prosze o rady jak sie uczyc i nauczyc a nie dac sie zwariować. Dziękuję za pomoc i pozdrawiam.
    Zalamana studentka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Cieszę się, że Ci się podoba :)
      Początki są najtrudniejsze! Nauka na studiach a ta w liceum zupełnie się różnią. Musisz się przestawić, a to może być trudne i zabierać trochę czasu. Nie martw się, pamiętam jak na początku nie byłam w stanie zapamiętać jednej kości z anatomii, a potem całą klatkę piersiową mogłam wyuczyć się w ciągu doby. Problemem było dla mnie też to, że np na histologii wymagają najmniejszych szczegółów. Nie byłam przyzwyczajona do wykuwania książek na pamięć. W liceum bardziej starałam się coś zrozumieć żeby zapamiętać. Tu już niestety nie zawsze się da.
      Gratuluję zdania kolokwium! To już bardzo duży krok do przodu!
      Angielskim i innymi przedmiotami nie musisz się przejmować, można je poprawiać milion razy i w końcu je zdasz!
      Problemem może być histologia, może musisz poświęcić jej więcej czasu?
      Nie dam Ci gotowej recepty jak się uczyć, każdemu pomaga co innego. Możesz próbować co najbardziej Ci odpowiada.A znudzenie nauką jest całkowicie normalne :D Spróbuj rozplanować sobie naukę tak, żeby nie poświęcać całego dnia na jeden przedmiot, bo po kilku godzinach nie będziesz mogła na niego patrzeć, wtedy zabierz się za coś innego.
      Jestem pewna, że w przyszłym semestrze wszystko będzie Ci łatwiej przychodzić, każdy przez to przechodzi, zwłaszcza jeśli na medycynę dostał się zaraz po mature, bo Ci, którzy studiowali coś wcześniej, mają już za sobą ten "przeskok" z liceum :)
      Powodzenia, trzymam kciuki :)!

      Usuń
  3. ale naprawde tak jest ze jest duzo terminów porawkowych? np trzeci z angielskiego czy ratownictwa? U mnie pojawił się problem że sie ucze i nic nie wiem, załamuje sie gdy nic nie pamiętam i jestem zmeczona. Szczerze najbardziej martwi mnie biolomolo nie wiem czy wgl mnie dopuszcza do pierwszego terminu kolosa bo musz zdac dwa zaliczenia najgorsze ktorych nie naucze sie bo to jest jakies chore. i histo jest masakryczna. Dziekuje za rady! Mam nadzieje ze bedzie dobrze. Tak bardzo chciałabym by tak było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angielski zdałam w piątym terminie :)
      Na naszym roku mało kogo wyrzucili, większość osób sama zrezygnowała. Ucz się systematycznie, a w którymś terminie na pewno się uda, potem powtarzają pytania, obniżają progi, trzeba się postarać żeby nie zdać. Nawet jeśli nie dopuszczą Cię do pierwszego terminu to trudno! Zdasz w drugim. Nie załamuj się i nie poddawaj. Trzymaj się tutaj dopóki Cię nie wyrzucą, a uwierz, że to wcale nie jest takie łatwe.
      Na pewno będzie dobrze :)!

      Usuń
  4. Dziękuje! Naprawdę mnie podbudowałaś! Oby wszystko było dobrze :) Pozdrawiam i pewnie nadal będę tu zaglądać i nieraz pytać o rady. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam takie pytanie, trudno zdac biolomolo? Trzeci termin kolokwium z bio jest później tzn w styczniu? Jak to było rok temu? Strasznie sie boje bio i najprawdopodobniej będę miec trzeci termin. Bede bardzo wdzięczna za odpowiedz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko zależy od uczelni. Zakładając, że studiujemy w jednym mieście i tak nie mogę Ci pomóc, bo nasza biolomolo wyglądała zupełnie inaczej. Problemem nie były kolosy, a asystenci, który do tych kolosów nie chcieli dopuszczać. Wasz rocznik ma wielkie szczeście, że w tym roku dr P. nie gnębi studentów :) Kolokwia nie były trudne i w ostateczności, zrobiono kolejne terminy, dla tych, którym trzy nie wystarczyły :)

      Usuń
  6. Pierwsze koła to zawsze stres:)

    OdpowiedzUsuń