Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cedwahapięćoha. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cedwahapięćoha. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 kwietnia 2014

52) Święta

Coraz rzadziej zaglądam na bloga. Wcześniej nawet gdy brakowało czasu na napisanie notki to regularnie odpisywałam na komentarze i maile. Teraz wpadam tu kiedy przypadkowo kliknę zakładkę lub przejrzę całą facebookową tablicę a uczyć wciąż mi się nie chce. Wstyd mi się zrobiło, ponieważ niedawno spojrzałam na liczbę odwiedzin mojego internetowego kącika. Prawie przegapiłam 50 000! Chciałam Wam bardzo podziękować za Waszą obecność, bo to motywuje, wpędza w słuszne poczucie winy i zmusza do pisania kolejnych postów :D

czwartek, 6 marca 2014

50) cukierki głosowe

W aptece:
Klientka: Poproszę cukierki głosowe. Wczoraj mnie przewiało, już prawie głos straciłam, a one zawsze pomagają.
Sprzedawczyni: Jakie cukierki?
K: No te – wskazała na wystawę – cukierki głosowe!
Nie mogłam zrozumieć dlaczego Pani po prostu ich nie poda, klientka nawet je wskazała. Aż podeszłam bliżej i zrozumiałam. Cukierki głosowe ;) na pewno pomogą na męczącą dolegliwość!

wtorek, 7 stycznia 2014

45) Święta, święta i po świętach :(

Nawet nie wiecie jak bardzo było mi potrzebne słodkie lenistwo. Nie otworzyłam żadnej książki. Zamiast tego odmóżdżam się w każdy możliwy sposób. Najchętniej całe dni przeleżałabym w łóżku z laptopem, gorącą herbatą i grałabym w simsy, zjadając to co zostało ze świątecznych ciast. Dobrze, że mam Q, który czasem wyciąga mnie spod kołdry i zmusza do jakiejś aktywności ^^. A zresztą nawet gdy pomaga mi w nic nie robieniu nie mam uciążliwego poczucia marnowania wolnego czasu, które prześladuje mnie gdy za długo nie sprawdzam jak się miewa Konturek i Harper.

sobota, 12 października 2013

42) biochemia

W poprzednim tygodniu narzekałam na brak nauki i nudę. COFAM SWOJE SŁOWA! Od tego tygodnia jestem zawalona książkami, a będzie jeszcze gorzej.
Zaczęła mi się biochemia. Coś czuję, że to głównie ona wypełni mój czas aż do wakacji ( oby nie dłużej :P). Ćwiczenia bardzo by mi się podobały, gdyby nie asystent, który trafił się mojej grupie. O doktorze studenci wyższych lat nie wypowiadają się najlepiej, co nie wróży łatwego przebrnięcia przez zajęcia. Co tydzień czeka nas wejściówka decydująca o naszym uczestnictwie w ćwiczeniach. Po zaliczeniu możemy wykonywać doświadczenia. Jak na razie nauczyłam się tylko pipetować i używać wirówki, ale z czasem przyjdą bardziej skomplikowane czynności. Czuję się jak na eliksirach w Hogwarcie, nawet mam swojego Snape'a :D!

wtorek, 16 kwietnia 2013

28) Brzuch i miednica

Najważniejsza informacja z poprzedniego tygodnia: zdałam OUN!
Dzięki niewyobrażalnemu szczęściu, które towarzyszy mi od rozpoczęcia studiów udało mi się zaliczyć też układ moczowy z histologii i zajęcia z genetyki. OUN, do tej pory budzący w studentach wyższych lat strach i przerażenie okazał się dużo łatwiejszy niż wszyscy podejrzewaliśmy. Część pytań powtórzona z poprzedniego roku, szpilki dla idiotów, gdzie największym problemem była arteria cerebelli superior albo uncus pozwoliła na dużą zdawalność. W efekcie wieczorem najpopularniejszy wśród studentów naszej uczelni klub był zapełniony po brzegi świętującymi ludźmi. Chociaż podejrzewam, że gdyby wszystkim poszło gorzej to tłumy byłyby podobne. Na parkiecie ciężko było oddychać, nie wspominam nawet o tańczeniu. W weekend zarówno wyczerpujący tydzień jak i wyczerpującą imprezę odreagowywałam w domu, nie zaglądając do książek.

środa, 10 kwietnia 2013

27) OUN

Przepraszam wszystkich tych, którzy wpadali tutaj z nadzieją przeczytania notki i odchodzili rozczarowani, bo pomimo obietnicy nie opublikowałam nic nowego. Całą winę mogę zrzucić na OUN, który skutecznie odciągał moją uwagę od bloga przez ostatni czas. Uczelnia zmusiła mnie do przyspieszenia trybu życia. Mam co chciałam, a na dodatek jestem z zadowolona z tej odmiany.

czwartek, 28 marca 2013

26) pięć

Specjalna dedykacja dla R. – mojej najwierniejszej czytelniczki, która już od tygodnia męczy mnie o nowy wpis :*!

Nie piszę, bo moje uczelniane życie wciąż jest nudne i monotonne. Przybyło nauki, ale wciąż mam mnóstwo czasu i nie spędzam całych dni nad książkami. Trzeba będzie to zmienić, bo wielkimi krokami zbliża się kolokwium z OUNu. Powoli dociera do mnie jak dużo materiału zostało mi do opanowania przed testem, ale to jeszcze nie jest wystarczająca motywacja do rozpoczęcia powtórek. Wszyscy panikują przed częścią teoretyczną, ja bardziej boję się praktycznej.

sobota, 2 marca 2013

23) wyprostowany hipokamp :D

Nigdy nie spodziewałabym się, że 2,5 godziny oglądania zdjęć niemowlaków i dzieci może być tak fascynujące. Byłam pewna, że zanudzę się na śmierć, a zajęcia genetyki klinicznej potraktuję jak dobrą okazję na drzemkę przed wkuwaniem śródmózgowia. Uwielbiam sposób prowadzenia seminariów, doktor jest człowiekiem z pasją, widać, że lubi swoją pracę. Opowiada poza teoretyczną częścią o różnych przypadkach własnych pacjentów, zmusza do myślenia co jest dla mnie miłą odmianą po wkuwaniu anatomii i histologii. Aż wstyd się przyznawać, ale mam wrażenie, że te studia powoli pozbawiają mnie tej umiejętności. Mam tak mało czasu na ogarnięcie materiału, że zamiast go zrozumieć często wybieram bezmyślne wykucie na pamięć. Cieszę się, że znalazł się przedmiot, który pozwoli mi rozruszać swój mózg. Doktor odwołuje się do naszej suchej wiedzy, pokazując jak można wykorzystać ją w praktyce. Dla przykładu prowadzący opowiedział nam historię o pacjentce, która urodziła dziecko z niezamkniętą cewą nerwową, a w zebranym wywiadzie mówiła o przebytej w trzecim miesiącu ciąży infekcji. Potem zadał nam pytanie czy w szukaniu przyczyn tej wady rozwojowej możemy brać pod uwagę podaną przez pacjentkę infekcję*. Nienawidziłam embriologii, a okazało się, że jest bardzo potrzebna w życiu codziennym. Pomaga nam patrzeć na problem całościowo, a nie skupiać się na najbardziej widocznych cechach, które często mogą prowadzić do błędnej diagnozy. Sprawia, że zazdroszczę mu jego pracy, trafia mu się tyle ciekawych przypadków!

sobota, 23 lutego 2013

22) powrót

Powrót na uczelnię po feriach wcale nie był tak ciężki jak się wcześniej spodziewałam. Nie zwalił się na mnie ogrom nauki i materiał nie do ogarnięcia, nowy plan pozwala mi się wysypiać, a nowe przedmioty okazały się banalne i mam nadzieję, że takie będą aż do końca roku. Mam przeczucie, że ten semestr nie będzie aż tak męczący jak poprzedni. Mam teraz więcej czasu, który staram się wykorzystywać w 100%, nareszcie pozbyłam się uczucia, że coś mnie omija. W czwartek i w piątek byłam na imprezie, mam wrażenie, że w ciągu tych dwóch nocy wydarzyło się więcej niż przez ostatnie dwa tygodnie…

niedziela, 3 lutego 2013

19) maturalnie

Uwielbiam ferie! Kocham poranki, które zaczynam od gorącej herbaty z cytryną, którą wypijam z mamą gadając o głupotach. Lubię robić tylko to na co mam ochotę i nawet nie myśleć o nauce. Umawiam się z przyjaciółmi, imprezuję, poznaję nowych ludzi. Mogę spędzać dużo czasu z tymi, których kocham :) Ha, chodzę w pomalowanych paznokciach i nikt mnie za to nie opieprza :D ! Oj tak, odpoczynek był mi bardzo potrzebny i nie mam zielonego pojęcia jak ja wrócę do trybu codziennej nauki po tych dwóch tygodniach…

Sporo osób pyta się mnie z czego korzystałam przygotowując się do matury. Mam teraz więcej czasu, więc postanowiłam stworzyć specjalny post dla przyszłych maturzystów, którzy zdecydowali się zdawać biologię i chemię. A może się komuś przyda, chociaż moim zdaniem każdemu odpowiada co innego i nie można opierać się na opinii innych.

piątek, 1 lutego 2013

18) ferie

Zaliczyłam pierwszy semestr medycyny. Przed chwilą katedra biologii opublikowała na stronie wyniki egzaminu. Moje zaliczenie było pewne, ale mimo wszystko dopóki nie dostałam oficjalnego potwierdzenia musiałam panikować. Świadkiem był A., czekający ze mną na dworcu na mój autobus do domu. Moje zdenerwowanie chyba mu się udzieliło, bo po zobaczeniu liczby punków ze szczęścia porwał mnie w ramiona, wzbudzając śmiech u innych podróżujących. Moja pewność siebie nie wynikała z posiadanej wiedzy, zdecydowanie nie. Po prostu znałam większość pytań, które pokrywały się z egzaminem z poprzedniego roku. Test pisaliśmy w turach, ktoś z pierwszej dał znać co należy przerobić do egzaminu. W efekcie nie znałam 8 odpowiedzi i udało się zdobyć ponad 90%!

sobota, 26 stycznia 2013

17) SESJA

Uwielbiam sesję! Nie mam zajęć, na które zawsze muszę być przygotowana, nie mam kolokwiów z różnych przedmiotów dzień po dniu, mogę spać ile mi się tylko podoba, mogę rozplanować naukę do egzaminu tak, że zawsze wystarczy czasu na wpadnięcie na bloga, obejrzenie serialu i wyjście na imprezę, mogę wrócić do domu i materiał ogarniać we własnym łóżeczku z herbatką zrobioną przez mamę. Ten przyjemny czas umila mi biologia molekularna razem z Drewą, cytobiochemią, Sadlerem, Kadłubowskim, Osuchowską, pytaniami z poprzednich lat i z naszych kolokwiów, artykułami z pubmedu i innymi ciekawymi pozycjami. Mam nadzieję, że od lutego ani razu nie użyję etykiety „Biologia molekularna” na moim blogu. Mam szczerze dość wkuwania na pamięć nazw tysięcy białek, bo prawdę mówiąc nie widzę w tym sensu…

piątek, 18 stycznia 2013

16) klatka piersiowa i parazytologia

Doczekałam do weekendu. Ta medycyna tak mnie wyczerpuje, że pierwszą wolną noc mam ochotę wykorzystać tylko na spanie. Mimo to dałyśmy się z R. namówić na piwo u sąsiadów. SR. włączył film, nie jestem w stanie nawet powiedzieć jaki. Byłyśmy tak padnięte po tygodniu, chyba na jaw wyszły niedobory w spaniu, bo dwa piwa nas rozłożyły. Ja zasnęłam na łóżku SR i podobno nie dało się mnie dobudzić jakąkolwiek metodą, a R. męczyła się całą noc. Rano wstałam w tym samym ubraniu, nawet nie zdjęłam okularów z godzinną luką w pamięci, bo w ogóle nie mogę sobie przypomnieć w jaki sposób znalazłam się pod własną kołderką o.O

piątek, 21 grudnia 2012

9) home, sweet home...


Nareszcie wróciłam do domu! Wczoraj po ostatnich zajęciach wpakowałam się do samochodu koleżanki i pożegnałam się z Miastem Moich Studiów na dwa tygodnie. Po trudach podróży (najpierw mąż P., który nie żałował samochodu i wciskał pedał gazu do podłogi, bez trudu osiągając prędkość 170km/h, a potem autobus i  bardzo sympatyczny chłopak, z którym mieliśmy niezły ubaw podczas słuchania dwóch facetów siedzących przed nami. Jeden wspominał o swoim egzaminie po gimnazjum: „Ja w ogóle nie rozumiem tych ludzi, rozumiesz, oni się k**** uczą przed tym testem. Nie ogarniam k****! A ja się nic nie uczyłem i miałem z nich wszystkich najlepiej. Nawet mi ta k**** od polskiego powiedziała, że jestem geniuszem, bo pierwszy oddałem kartkę. Wtedy myślałem, że wcale geniuszem nie jestem, ale ci od nas z klasy mieli jakieś punkty żeby się do następnej szkoły dostać i oni się k**** nie dostali! A ja nic się nie uczyłem i się dostałem do mojej szkoły” facepalm… :D).