Blogger nie chce ze mną współpracować :( Wrzucam ponownie tekst z piątku...
Po dzisiejszym kolosie możemy zamknąć ( mam nadzieję :D) kolejny rozdział z biochemii. Obecnie jestem mistrzem glikolizy, glukoneogenezy, cyklu Krebsa i węglowodanów. Moja głowa przepełniona jest aldehydami-3-fosfoglicerynianowymi, fosfofruktozokinazami, fumaranami, fosfodihydroksyacetonami. Potrzebuję przerwy i właśnie sobie taką organizuję, wracając na kilka dni do domu.
Pewnie nie jest to zbyt korzystne dla mojej kariery :P zwłaszcza, że w przyszłym tygodniu czeka nas zaliczenie z dotychczasowych zajęć z patomorfy, które według zapowiedzi asystentów nie należy do prostych. Staram się w to nie wierzyć, ale z moim obecnym stopniem opanowania szkiełek szanse na zdanie w pierwszym terminie są niewielkie.
Nie umiem się uczyć w domu. Po pierwsze głupio zamknąć się w pokoju na kilkanaście godzin dziennie skoro rodzina tak rzadko mnie widzi. Po drugie wcale nie chcę się zamykać skoro tak długo ich nie widziałam, a kolejna kawa i serial z mamą są zdecydowanie lepszą alternatywą. No i mam Q., z którym najchętniej spędziłabym całość swojego wolnego czasu, bez konieczności dzielenia go pomiędzy Niego a Robbinsa. W domu nie ma tej specyficznej atmosfery, która wypełnia ściany akademika. Tam wszyscy się uczą, nikogo nie dziwi picie kawy o 20, siedzenie do pierwszej i przerwy w nauce jedynie na szybkiego facebooka i jedzenie. W domu patrzą trochę ze współczuciem...
Jeszcze tylko kilka słów o kolosie. Nie był bardzo trudny. Kilka pytań pokrywało się z zagadnieniami z wykładów. Szkoda tylko, że mnie na nich nie było, ale przerobienie slajdów było pomocne :> No i siedziałam w doborowym towarzystwie! Za to zajęcia zaraz po kolosie uwaliliśmy solidarnie całą grupą. Widać innych w podobnym stopniu interesowały omawiane zagadnienia, mając w alternatywie wspaniały świat węglowodanów. A wiecie jaki jest jedyny plus wiedzy, którą dzięki temu działowi zyskałam? Nareszcie dotyczy mnie demotywator:
!
Pewnie nie jest to zbyt korzystne dla mojej kariery :P zwłaszcza, że w przyszłym tygodniu czeka nas zaliczenie z dotychczasowych zajęć z patomorfy, które według zapowiedzi asystentów nie należy do prostych. Staram się w to nie wierzyć, ale z moim obecnym stopniem opanowania szkiełek szanse na zdanie w pierwszym terminie są niewielkie.
Nie umiem się uczyć w domu. Po pierwsze głupio zamknąć się w pokoju na kilkanaście godzin dziennie skoro rodzina tak rzadko mnie widzi. Po drugie wcale nie chcę się zamykać skoro tak długo ich nie widziałam, a kolejna kawa i serial z mamą są zdecydowanie lepszą alternatywą. No i mam Q., z którym najchętniej spędziłabym całość swojego wolnego czasu, bez konieczności dzielenia go pomiędzy Niego a Robbinsa. W domu nie ma tej specyficznej atmosfery, która wypełnia ściany akademika. Tam wszyscy się uczą, nikogo nie dziwi picie kawy o 20, siedzenie do pierwszej i przerwy w nauce jedynie na szybkiego facebooka i jedzenie. W domu patrzą trochę ze współczuciem...
Jeszcze tylko kilka słów o kolosie. Nie był bardzo trudny. Kilka pytań pokrywało się z zagadnieniami z wykładów. Szkoda tylko, że mnie na nich nie było, ale przerobienie slajdów było pomocne :> No i siedziałam w doborowym towarzystwie! Za to zajęcia zaraz po kolosie uwaliliśmy solidarnie całą grupą. Widać innych w podobnym stopniu interesowały omawiane zagadnienia, mając w alternatywie wspaniały świat węglowodanów. A wiecie jaki jest jedyny plus wiedzy, którą dzięki temu działowi zyskałam? Nareszcie dotyczy mnie demotywator:
!
Oj, wiem co znaczy koło z tych zagadnień co wymieniłaś. Na szczęście mam już to za sobą. Z tym, że ja biochemię mam na I roku, a to było moje pierwsze koło (nie tylko z biochemii, ogólnie na studiach) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I jak wtedy poszło? :) My rozpoczęliśmy kolosem z biolo molo, a kolejne już się posypały.
UsuńNaszą katedrę biochemii można śmiało nazwać MORDOREM :) Ćwiczenia wprost wysysają energie życiową. A tu jeszcze trzeba anatę ogarniać.
OdpowiedzUsuńa z ciekawości zapytam, która uczelnia? :)
OdpowiedzUsuńP.
Kto ma wiedzieć ten wie :P nie upubliczniam tej wiedzy :)
UsuńOd jakiegoś czasu czytam Twojego bloga i zdążyłam się zorientować, że nie chcesz tego upubliczniać :P Rozumiem. Pytanie było raczej do mojego przedmówcy :)
UsuńWspółczuję, że masz chłopaka w rodzinnym mieście, kiedy większość czasu spędzasz tam, gdzie studiujesz, ale jednocześnie podziwiam zawziętość i trwałość, Twoją i jego. :-) A demot - nic dodać, nic ująć. xD
OdpowiedzUsuńNie jest tak strasznie źle :) Tęsknimy za sobą bardzo, ale za to bardziej doceniamy każdą chwilę razem :D
UsuńWspanialy demotywator :D Haha
OdpowiedzUsuńGratuluje kolosa i trzymam kciuki za pato :)
Pozdrawiam ;D
Pamietajmy- nigdy się nie poddawac!
Dziękuję! I trzymaj, bo we wtorek poprawa :D
Usuńah biochemia, jak dobrze że nie mamy ze sobą już żadnego związku :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! :D chociaż z drugiej strony cieszę się, że nie musiałam przerobić całości materiału w pół roku czy upychać cykli i nazw związków pomiędzy anato czy histo :)
Usuńpotwierdzam. biochemia wciśnięta pomiędzy anato i histo jest okropna. nie wiadomo za co się zabrać, w co ręce włożyć :P
UsuńJuż po kilku wpisach już zorientowałem się gdzie studiujesz ;) Fajnie poczytać coś o naszej uczelni i zobaczyć inny punkt widzenia. I przy okazji przypomnieć sobie co przeżywało się na biochemii ;P Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńBiochemii już za czasów kochanego docenta czy jeszcze jego poprzednika?
UsuńNie jest trudno się zorientować, gdy spędziło się chwilę na tej uczelni. Na którym jesteś roku? A może już skończyłeś? (jeśli tak to zazdroszczę strasznie, ale jest to pewnie spowodowane przemęczeniem i potrzebą wakacji i za jakiś czas mi przejdzie) :)
Dzięki!
Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńZe swoich studiów biochemię zapamiętałam najlepiej :) mam nadzieję, że i u Ciebie po latach będzie wywoływała tak pozytywne wspomnienia. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńBiochemia to niewątpliwie przyszłość w medycynie. Tematy trudne, ale bardzo istotne.
OdpowiedzUsuńCzy uczą Was jak dobrze bilansować jadłospis pacjenta ?
OdpowiedzUsuńciekawe :)
OdpowiedzUsuń