sobota, 6 września 2014

55) Sesji ciąg dalszy

Kochani!
Wakacje pełną parą. Ale zanim opowiem Wam jak przyjemnie zmarnowałam dwa miesiące wolnego, powrócę na moment do czasów sesji.
Po praktycznym z biochemii przyszedł czas na praktyczny fizjologii. Zestawy ćwiczeń do wykonania co roku się powtarzają. Wylosowałam oznaczenie grup krwi, obliczenie wydatku energetycznego, a trzeciego zagadnienia nawet nie pamiętam. Dla mnie było to najprostsze doświadczenie do wykonania. Szczęście mnie nie opuszczało, ponieważ odpowiadałam u asystentki, z którą przez cały rok miałam zajęcia. Zdecydowanie był to najprzyjemniejszy egzamin tej sesji.


Potem nadszedł czas na praktyczno- teoretyczny z biochemii. Katedra na naszej uczelni nie mogła się pogodzić z tym, że już więcej nas nie zobaczy i wymyśliła aż trzy egzaminy zanim ostatecznie będziemy mogli się pożegnać z tym przedmiotem. Wyższy rocznik straszył, że będzie to najtrudniejszy egzamin, więc poświęciłam na naukę mnóstwo czasu. Pod koniec roku Katedra wydała w końcu skrypt i usunęła ze strony wszystkie udostępnione rozdziały. Na szczęście z tym sobie poradziliśmy, sama miałam większość ściągniętych na komputer. Niestety zmieniły się też normy, umiałam już stare i ani mi się śniło uczyć nowych. A różnice naprawdę były znaczne i wpływały na wynik zadań.

Egzamin z higieny i epidemiologii był upchnięty zaraz przed fizjologię. Nikt nie zwracał na niego uwagi, a przynajmniej ja nie zwracałam. Nie miałam zamiaru czytać żadnych książek, bo wiedza w nich zawarta nijak mnie nie interesowała. Nie uważałam też na zajęciach tego przedmiotu. W ogóle kto to widział egzaminy z takich głupot robić. I jeszcze na dodatek pytań nie powtarzać! :D Dzień przed dorwałam jakieś opracowania, pytania, nawet się wyspałam! W sumie nastawiałam się na wrzesień, ale obniżono próg ze względu na niski poziom naszej wiedzy i jakoś udało się prześlizgnąć.

Przed fizjologią wróciłam do domu. Naprawdę starałam się uczyć, ale bardzo mi to nie wychodziło. Nawet pytania z poprzednich lat mi się mieszały. Nasza grupa pisała na wielkiej auli, siedzieliśmy po dwie osoby na rząd, nic nie dało się porównać, skonsultować ani podpatrzeć. Otworzyłam swoją książeczkę i zrezygnowana zaczęłam zaznaczać odpowiedzi. Niektórych zdań nie chciało mi się nawet dokładnie czytać. Od połowy pytania zaczęły się jednak powtarzać i musiałam wrócić do początku i jednak się przyłożyć.

Przed biochemią przyjechał Q. uczył się na swój końcowy egzamin, a ja przerabiałam pytania, które prawie w całości miały się powtórzyć. Nie powtórzyły się, ale mimo to się udało :)

Tak bezboleśnie zakończyłam kolejną sesję.

PRAKTYKI
Po drugim roku studenci lekarskiego mają odbyć tydzień praktyk na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i trzy tygodnie w przychodni. Wybrałam szpital w moim rodzinnym mieście. Okazało się, że cieszy się on sporą popularnością i oprócz mnie po korytarzach kręciło się jeszcze 10 praktykantów. Nikt się nami nie interesował, nikt nie sprawdzał czy pojawiliśmy się na oddziale, nikt nie szukał nam zajęć. Żeby coś robić i nie zanudzić się na śmierć trzeba było wpychać się do sal i prosić o możliwość wykonania jakiejś czynności. Pod koniec tygodnia zaczęło się robić sympatycznie. Z powodu braku kontroli studenci przestali przychodzić, więc przed pacjentami nie było sztucznego tłumu gapiów. A jeden z ortopedów pełniących dyżur pozwolił mi nawet samodzielnie przyjmować pacjentów. Robiłam badanie, zlecałam zdjęcie, wypisywałam skierowanie, interpretowałam je z lekarzem, czasem robiłam opatrunek, dawałam zalecenia i wypuszczałam do domu.

U lekarza rodzinnego dowiedziałam się jak mało jest ludzi naprawdę chorych, a jak dużo przychodzi załatwić sobie zwolnienie, zaświadczenie albo po prostu pogadać ;)

17 komentarzy:

  1. Jak zawsze wszystko dokładnie opisane..:) Dziękuję za przybliżanie nam czytelnikom, tej powiedzmy "tajemniczej" uczelni, hehe :D Gratuluję zdania egzaminów i rozpoczęcia (już niedługo ;D) trzeciego roku.., ja dopiero na pierwszym , więc to wszystko jeszcze przede mną, ale dzięki Tobie wiem że da się przetrwać i wcale nie taki diabeł straszny jak go malują...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był zamysł bloga :) Dziękuję!
      Jak się podoba na drugim roku? :D

      Usuń
  2. Witaj! Też uczęszczam na tę jakże piękną uczelnię i frapuje mnie bardzo jak wygląda ten egzamin praktyczno-teoretyczny z biochemii, skoro osobno jest praktyczny i teoretyczny :D Pytam, bo wkrótce zaczynam drugi rok, na którym biochemusia zdaje się nie raz spędzi mi sen z powiek <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie jest tak źle, skoro wprowadzili testy? Słyszałam, że jakoś na dniach pierwszy kolos? Aż jestem ciekawa czy docent ograniczy się tylko do Harpera? Jakoś nie chce mi się wierzyć. I ciekawe jak dr W. przeżyje fakt, że nie może studentów dopytywać :D

      Usuń
  3. Prawdę powiem: postudiowałbym jeszcze, ale to już minęło i lekarski już za mną...sesja była zawsze pod hasłem masowego hejtu, ale z chęcią przeżyłbym to jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny, wciagajacy i napisany lekko blog! Mam pytanie dotyczace egzaminu z anatomii :) Czy te tzw. szpilki wbite sa w zwloki i trzeba wiedziec dokladnie w co takowa jest wbita, czy w gotowy preparat i chodzi o calosc, lub wazniejsza czesc? Jakie sa przykladowe pytania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy myślisz o konkretnej uczelni, ale wydaje mi się, że praktyczny z anatomii na każdej wygląda identycznie, dlatego odpowiem bo przy okazji i ja się tu pojawiłam: szpila wbita jest w konkretną strukturę i to jej nazwę należy podać :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dokładnie. I to nazwę po łacinie lub angielsku :)

      Usuń
  5. trochę mnie to martwi, że studenci przez brak kontroli przestali przychodzić...praktyki w przypadku takiego zawodu to jednak ważna sprawa

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba na praktyki chodzi się, żeby czegoś się nauczyć. A nie zeby pochodzić tym bardziej, że kiedyś będzie się leczyć ludzi. Dla mnie to dziwne...

    OdpowiedzUsuń
  7. wezmę w obronę nieobecnych studentów: czasami lekarz mówi wprost: połętacie mi się pod nogami, przeszkadzacie mi, idzcie do domu. Albo mam teraz duzo pacjentów, zajęty jestem, więc idzcie do kogos innego (kto nie ma tych pacjentów)!
    niektórzy przejmuja się praktykantami i uczą ich, ale sporo sprowadza się do noszenia morfologii z laboratorium na oddział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że przeszłaś przez sesję bezboleśnie. :-) Wzmianka o praktykach zawsze wzbudza we mnie wiele (niestety niezbyt pozytywnych) emocji.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, czy masz może jakieś rady dla tych, którzy trafili do grupy profesora z biologii molekularnej? Trochę napędził strachu ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużego profesora S.? Za moich czasów nie miał żadnej grupy. Egzaminował tylko któryś tam z kolei termin kolosów/ egzaminów. Przykro mi, ale chyba Ci nie pomogę. Wiem tylko, że trzeba było się wybitnie postarać żeby to biolo molo uwalić. Większość osób puszczał :)

      Usuń
  10. Bardzo ciekawy blog.
    Szkoda tylko, że w większości przypadków jest takie słabe podejście do praktykantów, a wiadomo, gdzieś lekarz musi nauczyć się leczyć w praktyce, a nie tylko suchych faktów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratulacje zdanej sesji! Ja niestety poległem po 3 semestrach...

    OdpowiedzUsuń