piątek, 11 stycznia 2013

14) zaległości

Wróciłam właśnie z ostatniego kolokwium przewidzianego na ten tydzień. Im dłużej studiuje tym wszystko staje się trudniejsze, mamy więcej testów, więcej zaliczeń, więcej materiału, pojawia się realne zagrożenie wywalenia z uczelni. Mi jednak nie grozi, mam nadzieję, że ten stan się utrzyma, ale inni nie są w tak komfortowej sytuacji…
Powrót do Miasta Moich Studiów :P był całkiem przyjemny, tęskniłam za R. i K. i ucieszyłam się, że nareszcie je zobaczę. Wystarczył tydzień i już mam ochotę uciekać stąd z krzykiem. Byle do lutego, byle do lutego, byle do lutego…
Kolokwium z psychologii okazało się czystą formalnością i do tej pory żałuje tej godziny spędzonej nad notatkami. Histologii bałam się najbardziej pomimo, że umiałam ją chyba najlepiej. Przeczytałam Sawickiego, Whetera, Cichockiego, przerobiłam pytania z poprzednich terminów i z zeszłego roku… Co z tego jeśli katedra histologii zdecydowała się zrobić pytania z d*py, bo odpowiedzi nie dało się znaleźć w żadnym z podręczników, które potrafiłam cytować. Przez 20 minut siedziałam na teście i zastanawiałam się nad odpowiedziami i po wszystkim byłam pewna, że nie uda mi się uzyskać 70%. Całą kolejną noc byłam strasznie wściekła, bo przez jeden temat miałam pisać semestralkę z całości materiału i to za tydzień. Wyniki strasznie mnie zaskoczyły, bo przy moim nazwisku zobaczyłam piękne 3! Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się z trói :D Żegnaj histologio! Zobaczymy się dopiero w przyszłym semestrze!
Biologia molekularna też nie była trudna. Po przejściach z histo byłam pewna, że tu też katedra złośliwie ułoży pytania z najtrudniejszych zagadnień z sylabusa, ale nie było tak źle. Nie zmienia to faktu, że musiałam na biologię poświęcić całą noc… 
O anatomii nie powinnam mówić, bo nie mamy jeszcze oficjalnych wyników, ale mam nadzieję, że uda się ją zaliczyć. Szpilki naprawdę należały do łatwych. Opłaciło się oglądanie filmików kręconych podczas zajęć, gdy asystent opuszczał salę, ogarnianie zdjęć i czaszki. Nie było nic innego jak w pierwszym terminie, na teście powtórzyło się kilka pytań. Dobrze, że przerobiliśmy je wczoraj z R., M. i S. w międzyczasie rzucając w siebie papierem toaletowym i urządzając konkurs na najlepszego anatoma :> Dobrze, że uczelniane preparaty nie są w najlepszym stanie i nie ma dużo struktur, które można oznaczyć. Dobrze, że drugi termin układali bardzo przyjemni asystenci i oszczędzili nam lesser occipital nerve albo cilliary body. 
Nie mogę tylko zrozumieć dlaczego te kolosy muszą być tak wcześnie rano… Dzisiaj zebraliśmy się przed salą o 6.45. Chociaż chyba wolę to niż pisanie testu o 17. To tylko rozbija cały dzień. Człowiek nie może zacząć się uczyć niczego nowego i tylko powtarza stary materiał, którego lepiej się już nie nauczy :P 

W taki oto sposób mam nadzieję, że pozbyłam się wszystkich zaległości. Olałam parazyty i muszę im teraz poświęcić trochę uwagi. Wypadałoby też zdać klatkę piersiową z anatomii, bo pierwszy termin będzie w przyszłym tygodniu. Kolejne dwa trzeba będzie upchnąć przed sesją wśród innych zaliczeń. Zdać potem będzie ciężko… 

Przepraszam za chaotyczność. Mam niedobory snu, a chciałam dodać coś w wolnej chwili zanim znowu będę zajęte 24h/dobę. Teraz wracam do łóżka i śpię do wieczora! Dobranoc :D!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz