Choroba to jedna z gorszych rzeczy, które mogą się
przydarzyć studentowi medycyny. 38 stopniowa temperatura, wrażenie wypływania
mózgu każdym otworem ciała i ból głowy wyciskający oczy z oczodołów nie zwalnia
mnie z obowiązku uczęszczania na zajęcia. Dopiero w weekend pozwoliłam sobie na
chorowanie i cały dzień spędzam w łóżku razem z gorącą herbatką z miodem.
Oczywiście otaczające mnie grono medyków nie dało mi spokoju i zaglądało do
mojego gardła w poszukiwaniu objawów choroby. Potem zaczęło się porównywanie z
atlasem i uczenie anatomii, ponieważ na następne zajęcia obowiązuje nas
znajomość jamy ustnej.
Wczoraj po raz pierwszy widziałam preparat głowy. Do kończyn
byłam przyzwyczajona, nie zrobiły na mnie wrażenia, ale twarze wydawały mi się
bardziej ludzkie. Do mojej świadomości dotarło, że preparat był kiedyś
człowiekiem, niby oczywiste, ale często nie dopuszczałam do siebie tego faktu.
W nozdrza uderzał zapach formaliny, a ja patrzyłam na oczy, zęby, fragmenty
poszarpanej skóry zamiast słuchać asystenta omawiającego mięśnie i inne
struktury możliwe do zaznaczenia na szpilkach*. Bałam się dotknąć twarzy, przytrzymać
za włosy, żeby Ł. mógł pęsetą wskazać ślinianki i naczynia. O. zaczął dotykać
oczu, które przerażały mnie swoją obcością i brakiem życia i porównał strukturę
do żelek. Naśmiewał się, straszył dziewczyny oczami, czyniąc preparat
bezosobowym fragmentem mięsa. Makabryczny sposób rozładowania napiętej atmosfery?
Pamiętam swoje pierwsze zajęcia z anatomii. Przyniesiono nam kości kończyny
górnej, ale kości nie robią takiego wrażenia. Dopiero na następnych zajęciach
przyniesiono nam preparaty mokre, poznaliśmy zapach formaliny, nosiliśmy
anatomiczne fartuchy, rękawiczki, wszystko pachniało nowością i wszyscy byli
zafascynowani możliwością dotknięcia preparatu. Fakt, że jest to człowiek jakoś
nie dochodził do naszej świadomości. Po raz pierwszy dotarło to do mnie gdy
zobaczyłam ludzkie paznokcie, ale najmocniejsze wrażenie zrobiła głowa.
Potem trzeba było odrzucić wszystkie emocje i skupić się na nauce, ponieważ nie
mamy dużo czasu do następnego kolokwium…
Wracam do lektury Adasia**. Nie ma to jak otoczyć się
pięcioma tomami Bochenka, atlasem anatomicznym, notatkami, kolorowymi
karteczkami pełnymi moich zapisków, chusteczkami, kubkami po herbacie i ciepłym
kocykiem.
_____________________________________________________________________________
Dla niemedycznych czytelników :)
* szpilki - praktyczna część egzaminu z anatomii, która polega na wpisaniu do karty odpowiedzi nazwy struktury po łacinie, w której znajduje się wbita szpilka. Na dwie szpilki wbite w jeden preparat mamy minutę czasu.
* szpilki - praktyczna część egzaminu z anatomii, która polega na wpisaniu do karty odpowiedzi nazwy struktury po łacinie, w której znajduje się wbita szpilka. Na dwie szpilki wbite w jeden preparat mamy minutę czasu.
** Adam Bochenek - autor podręcznika do anatomii, który podzielony jest na pięć grubych tomów.
"Haribo smak radości" :D
OdpowiedzUsuńK.
O matko, nie dziwię się, że nie słuchałaś asystenta, kto potrafi się skupić, widząc coś takiego?
OdpowiedzUsuńPatrząc z perspektywy czasu to jednak się da. Ciała przestały na nas robić wrażenie. To przerażające jak łatwo człowiek może się do wszystkiego przyzwyczaic...
UsuńNiestety, niektórzy studenci medycyny nawet po skończeniu studiów wciąż widzą tylko "preparaty", "ciekawe przypadki", itp, a nie widzą człowieka....
OdpowiedzUsuń