2012. Rok zmian, decyzji, kształtowania się mojej przyszłości. Usiadłam dzisiaj z kubkiem gorącej kawy przed anatomią i zamiast się uczyć podsumowywałam cały ten miniony rok. Powróciło mnóstwo wspomnień, które nigdy nie powinny ulecieć. Rok w pigułce:
Styczeń – miesiąc paniki gdy zdałam sobie sprawę jak niewiele czasu pozostało mi do matury. Próbne egzaminy wcale nie poszły tak jak moja wygórowana ambicja by chciała, ale to tylko zmotywowało mnie do pracy. No i w końcu zdałam prawo jazdy, a do tej pory nie umiem jeździć :D
Luty – moje pierwsze przygody z deską, które nie skończyły się dobrze ani dla mnie ani dla ludzi na stoku ani deski. Mimo to wcale nie mam zamiaru się poddać i wrócić do jazdy na nartach.
Marzec – intensywne przygotowania do matury, czyli projekt trzy lata w trzy miesiące…
Kwiecień – dalsze siedzenie nad książkami pod toną notatek z biologii w otoczeniu chemicznych i fizycznych zadań.
Maj – MATURA D:! Olbrzymi stres, świadomość, że od jednego egzaminu zależy cała moja przyszłość, radość po chemii, łzy po fizyce, euforia po ustnym polskim, którego bałam się najbardziej i skakanie z radości gdy to wszystko się skończyło.
Czerwiec – przyniósł mi największe rozczarowanie, bardzo zawiodłam się na najbliższej osobie. Brałam udział w konkursie pierwszej pomocy, miałam okazję wykorzystać swoją wiedzę w praktyce i poudawać, że ratuję ludzi. Opatrywałam rany, robiłam RKO, unieruchamiałam ciała obce w ranach, czyli to co M. lubi najbardziej :) W czerwcu musiałam dokonać elektronicznej rejestracji na wybrane przeze mnie uczelnie. No i czekały mnie wyniki matur, których bałam się jeszcze bardziej niż samych egzaminów.
Lipiec – pierwsza lista rekrutacyjna, panika gdy nie zobaczyłam swojego nazwiska. Zaczęłam wymyślać plany awaryjne, przygotowywać materiały na studia żeby w końcu odetchnąć z ulgą, bo jednak się dostałam. Razem z rodzicami zawiozłam dokumenty do Miasta Moich Studiów, załatwiłam wszystkie formalności i mogłam cieszyć się najdłuższymi wakacjami w życiu.
Sierpień – podróż nad morze z mamą, bratem i siostrą, wyjazd pod namioty z przyjaciółmi, cudowne chwile spędzone razem, wykorzystywanie maksymalnie czasu, który został nam przed studiami.
Wrzesień – niecierpliwe wyczekiwanie studiów, organizowanie materiałów niezbędnych do przeżycia na pierwszym roku.
Październik – miesiąc największych zmian. Przeprowadziłam się do obcego miasta, z dala od rodziny, bez znajomych. Poznałam cudownych ludzi, którzy po tak krótkim czasie stali się bardzo ważną częścią mojego życia ( pozdrowienia dla K i R :*). Musiałam przestawić się na zupełnie inny tryb nauki, przyzwyczaić do sposobu prowadzenia zajęć.
Listopad – pierwszy powrót do domu, wymiana wrażeń ze znajomymi, którzy rozpoczęli studia na innych kierunkach. Anatomia, biologia, histologia, anatomia, biologia, histologia, anatomia…
Grudzień – mnóstwo zaliczeń, oczekiwanie na święta i całe dwa tygodnie spędzone poza Miastem Moich Studiów, które z przyjemnością pożegnałam :)
Mogę sobie i wam życzyć 2013 roku równie dobrego jak ten, który właśnie się dobiega końca. Spełnienia małych i dużych marzeń, życzę wam abyście umieli cieszyć się nawet z najdrobniejszych powodzeń :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz