Nareszcie wróciłam do domu! Wczoraj po ostatnich zajęciach
wpakowałam się do samochodu koleżanki i pożegnałam się z Miastem Moich Studiów
na dwa tygodnie. Po trudach podróży (najpierw mąż P., który nie żałował
samochodu i wciskał pedał gazu do podłogi, bez trudu osiągając prędkość
170km/h, a potem autobus i bardzo
sympatyczny chłopak, z którym mieliśmy niezły ubaw podczas słuchania dwóch
facetów siedzących przed nami. Jeden wspominał o swoim egzaminie po gimnazjum:
„Ja w ogóle nie rozumiem tych ludzi, rozumiesz, oni się k**** uczą przed tym
testem. Nie ogarniam k****! A ja się nic nie uczyłem i miałem z nich wszystkich
najlepiej. Nawet mi ta k**** od polskiego powiedziała, że jestem geniuszem, bo
pierwszy oddałem kartkę. Wtedy myślałem, że wcale geniuszem nie jestem, ale ci
od nas z klasy mieli jakieś punkty żeby się do następnej szkoły dostać i oni
się k**** nie dostali! A ja nic się nie uczyłem i się dostałem do mojej szkoły”
facepalm… :D).
Świąteczny nastrój udzielił się wszystkim i nikt nie miał
ochoty na naukę. T. zorganizował wigilię grupową. Na początku wahałam się czy
iść, ale nie żałuję, bo impreza naprawdę mu się udała. Poznałam nowych ludzi,
ponieważ nasza grupa okazała się mniejszością, potańczyłam, pobawiłam się w
lekarza, opatrując rękę O., który zachlapał krwią całą podłogę, dzielnie
walczyłam o sałatkę zjedzoną w ostateczności przez cztery osoby, a rano
zebrałam się na wykład zombie, bo wszyscy wyglądali jak trupy, śpiąc w oparach
etanolu. Po wykładzie miałam uczyć się na pierwsze zajęcia z klatki piersiowej,
ale nawet pół litra mocnej kawy wlanej do organizmu nie pomogło i zasnęłam nad
książką. Na szczęście świąteczny nastrój udzielił się również naszemu
asystentowi, który wykazał się ludzkimi odruchami, zignorował nasz stan po
imprezie i sam opowiedział nam o kręgosłupie i żebrach. Czasami rzucał
pytaniami, ale nieudzielenie odpowiedzi nie groziło dwóją. Na koniec życzył nam
wesołych świąt co jeszcze mocniej nas zdziwiło, ale widać źle naszego asystenta
oceniliśmy.
P.S. Chciałam publicznie przeprosić R., która jednak okazała
się kochana ( już nigdy nie zwątpię!). Pogodziła moją miłość do smaku parzonej
kawy i niechęć do fusów i w ramach świątecznego prezentu dostałam zaparzaczkę
:D Dziękuję :*!
P.S.II Oficjalnie nie zdałam głowy i szyi. Ach, święta z Adamem, zawsze o tym marzyłam :)
Ja pamiętam że na I roku to święta ( a raczej okres zaraz po świętach) spędziłem z głowa, szyją i kończyna górną. To było dopiero harcorowe kolokwium.
OdpowiedzUsuńJa miałam genialną taktykę odpuścić sobie anatomię, bo tylko do tego jestem w stanie się zmusić w trakcie przerwy. To chyba najprzyjemniejszy przedmiot na pierwszym roku. Oczywiście plany swoją drogą, a rzeczywistość swoją, bo nie zdałam genetyki i układu limfatycznego na histologię, więc dołożyłam sobie roboty...
UsuńGdzie studiujesz? W Lublinie?
OdpowiedzUsuńNie zdradzam miasta żeby zachować chociaż pozory anonimowości :D
Usuńaha, czyli Lublin :D
UsuńJeśli to miała być prowokacja do zdradzenia miejsca to nie wyszła ;)
UsuńA tak właściwie skąd takie przypuszczenia :D? Bardzo chętnie bym o nich poczytała. Najlepiej w mailu żeby nie dawać wskazówek innym :D
Jeżeli chodzi o próby zachowania anonimowości, to chyba zdajesz sobie sprawę,że ktoś kto jest w tym samym środowisku od razu wie gdzie studiujesz. Wiesz, parazytologiczna histeria i takie tam historie z biolmolu i GIS który w planach miało oblać 3/4 roku XD Ale nie będę zdradzać:)
UsuńDlatego "pozory anonimowowści" ;) Zdaję sobie sprawę i wiem, że nawet znalezienie konkretnego autora wśród tłumu studentów pierwszego roku nie jest niemożliwe zwłaszcza gdy ktoś uważnie czyta. Co nie oznacza, że będę ułatwiać zadania :D
UsuńDziekuję :)