czwartek, 13 grudnia 2012

5) parasyfy

Zawsze przed kolosem mam wrażenie, że za mało umiem, że nie zrobiłam wszystkiego, aby dobrze się przygotować. Zawsze dopadają mnie wyrzuty sumienia ile czasu zmarnowałam zamiast produktywnie spędzić go nad książkami. Dobijają mnie ludzie powtarzający materiał przed wejściem, nerwowo przeglądając notatki i podręczniki, którzy zadają sobie pytania o szczególiki zapisane drobnym druczkiem z gwiazdką na marginesie, których oczywiście nie pamiętam :P Panikuję, że nie dam rady zaliczyć, że wciąż za mało umiem, a potem tajemniczym trafem udaje mi się dostać trójeczkę. Tak, tak! Dzisiaj sytuacja się powtórzyła i jestem o jedną histologię do przodu! :D

Na biologii molekularnej rozpoczęliśmy nowy dział: parazytologię. Po nauce do ostatniego kolokwium z genetyki, wkuwanie cykli życiowych robali jest wręcz przyjemne! Przynajmniej mam poczucie, że ta wiedza kiedyś może mi się przydać i na chwilę obecną nie muszę zapamiętywać niezliczonej ilości białek. W końcu to dalej biologia MOLEKULARNA i molekularny aspekt cykli życiowych parazytów oczywiście nas obowiązuje. Żadna z polskich publikacji nie jest w stanie przekazać mi wiedzy niezbędnej do zaliczenia egzaminu. Będę musiała zaprzyjaźnić się z angielskimi artykułami żeby zasłużyć na śliczną trójeczkę… Jak to dobrze, że pożegnam się z tym przedmiotem ( błagam, błagam, błagam!) w styczniu. 

Jutro czeka mnie kolokwium z anatomii z głowy i szyi, na które nie mam zamiaru się uczyć. Test będzie jednym wielkim totolotkiem. Zastanawiałam się czy w ogóle wstawać na nieludzką 7 rano (!), ale zapamiętam kilka pytań, może na drugim terminie się powtórzą. A jutro kolejna nieprzespana noc z biologią :/ Niech ten tydzień już się skończy! 



P.S. Wszystkiego najlepszego dla K., która pewnie to czyta, a obchodzi dzisiaj urodziny! Sto lat, sto lat, niech żyjeeee żyjeee nam :D!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz